Towarzyszące rodzajowi ludzkiemu od zarania dziejów pragnienie przekazania życia i posiadania potomstwa zyskuje w sztuce nowe oblicze. Spektakl jest sceniczną interpretacją świetnie napisanego tekstu o pomyśle zaadoptowania dziecka. Złożoność i intrygująca nieokreśloność ludzkich relacji, dramat kryjący się w pozornie szczerym śmiechu, sieć prawdziwych i iluzyjnych związków i powiązań to składowe tej misternej konstrukcji, jaką jest „Potomek”.
Eliza Celoch
Moja babcia, obejrzawszy spektakl „Potomek” wyreżyserowany przez Sebastiana Stafeckiego, powiedziałaby, że to fragment głupiego amerykańskiego serialu. Zaraz potem dodałaby: „We łbach im się przewraca”.
Ja niestety musiałabym wtedy zacząć kolejną międzypokoleniową polemikę.
Po pierwsze: ten obrazek to próbka z życia jak najbardziej polskiej współczesnej rodziny czy też - ogólniej mówiąc – społeczeństwa. Przyznać jednak trzeba, że jego charakter wynika z pragnienia nowoczesności, dzięki któremu od lat kroczymy „ku zachodowi”, naśladując rozmaite, pewnie często kontrowersyjne wzory. Powstają w ten sposób modele zachowań skoncentrowane na bezustannym szukaniu własnego „ja” – własnej osobowości. Zagubieni na różnych płaszczyznach próbujemy określić swój unikatowy kształt - swój charakter, orientację seksualną, rolę w społeczeństwie.
Po drugie: głupi to ten spektakl nie jest! Porusza szereg ważnych problemów, z których najistotniejszym jest zagadnienie macierzyństwa, jakże skomplikowane w dzisiejszych czasach. W miejscu naturalnej chęci posiadania potomstwa pojawia się w nas bowiem strach, wahanie, niepewność. Rozważania dotyczące rezerwowania miejsca dla dziecka w rodzinie uzależnione są od innych towarzyszących temu frustracji. Wszak życie stawia wielu z nas twarzą w twarz z brakiem umiejętności akceptowania zmian, kryzysem wieku średniego, nieuchronnością starości.
Po trzecie: serial? Hmmm... rzeczywiście – forma łatwa do przyjęcia – dużo śmiechu, wyraziste charaktery, klarowne sytuacje. „Wchodzi jak masło”, ale... co bardziej spostrzegawczy dojrzą też nutę ironii, sarkazmu, zabawę konwencjami. Co jeszcze? Sprawdźcie sami!!!
Katarzyna Lisiak
Niezależnie od rasy, kultury czy preferencji seksualnych przychodzi w życiu człowieka taka chwila, gdy odzywa się w nas potrzeba posiadania potomstwa. U jednych trwa ona zaledwie mgnienie oka, u innych utrzymuje się do osiągnięcia spełnienia lub przeradza się w frustrację i żal, gdy mimo wielu prób odwieczna życiodajna siła nie materializuje się w postaci słodkiej robiącej kupę w majtki małej istotki.
Jeśli już dopada człowieka to irracjonalne poczucie obowiązku przekazania/stworzenia nowego życia to rzadko zastanawia się on po co? Zadanie sobie pytania „Po co mi to dziecko?” wydaje się wtedy absolutnie absurdalne. Zanim więc dopadnie nas, twórców „Potomka”, żądza posiadania małego brzdąca, postanowiliśmy przeanalizować ten temat w zabawny, nie co groteskowy sposób.